Blog

Szparagi i hasztagi

Książki kucharskie kupuję pasjami. Jednak nie dla przepisów, ale dla zdjęć.  Czerpię z nich inspiracje na nowe połączenia smakowe, podpatruję mistrzowskie ujęcia. Jem oczami i wielbię foodfotografów. Bo gotować -lepiej lub gorzej – potrafi każdy. Ale zrobić dobre zdjęcie jedzenia – to już wyższa szkoła jazdy, a ja w tej szkole jestem dopiero w zerówce. I nie jestem w niej sama. W sieci co rusz napotykam smutne próby sfotografowania ciapy gulaszu z kaszą albo kotletów w kolorze starej teflonowej patelni. No nie, nie i jeszcze raz nie.