Mistrzyni sernika

sernik

To krótka historia o kobiecie, która za cholerę nie potrafi gotować, ale robi najlepszy sernik pod słońcem. Zwarty i pełen wiejskiego sera. Wypieczony, nie opadnięty, bez żadnych sztucznych dodatków, kremowy i pyszny, a przy tym nie za słodki, na spodzie cienkim i kruchym, bez rodzynek. Klasyczny.

Sama prawie nigdy go nie je. Nie lubi słodyczy, z resztą za jedzeniem w ogóle nie przepada, doszukując się wszędzie niezdrowych składników, cukru, glutenu, chemicznych dodatków i tłuszczu. Jest więc chuda i wątła a swoje sześćdziesięcioletnie ciało z wystającymi kośćmi obojczyka chowa pod szerokimi sukienkami w kolorze liści i ziemi. Taka już jest. Taką K. zna ją od zawsze.

Ciotka Gabrysia, emerytowana urzędniczka z sercem na dłoni, które w tej pracy zawsze przysparzało jej więcej problemów i wrogów niż przyjaciół, jest samotna, choć nie sama. Nigdy jednak się na to nie skarży. Jej jedyna córka wiele lat temu wyjechała za pracą za granicę. Mieszka więc tylko z mężem, siwym brzuchatym facetem, który mało mówi, ogląda godzinami sport w telewizji a „ze wszystkich słodyczy na świecie, najbardziej lubi śledzie” – jak to zwykło się w mówić w tej rodzinie. Mało tego. On uwielbia wszystkie ryby a ponieważ jego żona, jak już tu padło, ma do kuchni dwie lewe ręce, nauczył się je przyrządzać na wiele sposobów. Słynie z sałatki ziemniaczano-śledziowej z fasolą, tatara z łososia albo smażonego sandacza. Lubi jeść. I kocha żonę. I o ile to pierwsze widać po nim na pierwszy rzut oka, tego drugiego nie okazuje wcale.  Żyją więc razem, choć osobno, mijając się – ona czas spędza w ogrodzie, pielęgnując kilka grządek swoich ekologicznych warzyw, które potem przyrządza bez wyrazu ani przypraw, on – w kuchni sprawiając ryby lub majsterkując w garażu.

Gabrysia sernik piecze więc tylko wtedy, gdy mają przyjść goście, albo gdy ktoś o to poprosi. Wszyscy wiedzą, że robi najlepszy sernik, i że nikomu nie odmówi pomocy. A skoro nic innego nie umie, na wszelkich świętach, imieninach i rodzinnych uroczystościach Gabrysia jest odpowiedzialna za sernik. Zlecanie jej tego ma dodatkową zaletę logistyczno-organizacyjną. Gabrysia zawsze się spóźnia, jest powolna i trochę zakręcona, co może być drażniące a jednocześnie pełne uroku, więc fakt, że sernik dołączy do pozostałych dań jako ostatni, nie rozwala menu całej imprezy. Mało tego, by Gabrysia zdążyła na czas, zwykle organizujący spotkanie podają jej fałszywą godzinę rozpoczęcia. Wtedy jest szansa, że się nie spóźni. Choć nie zawsze.

I jeszcze jedno. Nikt nigdy nie słyszał aby Gabrysia powiedziała, ze udał jej się sernik. Zawsze twierdzi, że jest za luźny, za słodki, za mało wyrośnięty, za bardzo przypieczony z wierzchu. Niepotrzebne skreślić. i Ku jej skromnemu zdziwieniu, zawsze znika, co do ostatniego kawałka.

Szybki swojski sernik, który się udaje nie tylko cioci, ale innym także

100 gram mąki, 1/4 kostki miękkiego masła, 2-3 łyżki oleju roślinnego, szczyptę soli, 2 łyżki cukru brązowego, 1 małe jajko i pół łyżeczki proszku do pieczenia zagniatamy na kruche ciasto bezpośrednio w formie do tarty o średnicy ok 24 cm. potem wylepiamy nim dno, dziurkujemy widelcem i pieczemy przez kwadrans w temp 180 st C.

MASA SEROWA

Pełnotłusty ser wiejski (ok. 700-800 gram) miksujemy dokładnie blenderem (nie trzeba go wówczas mielić) z czterema łyżkami śmietany, 60 gramami mąki ziemniaczanej (lub 1 opakowaniem niesłodzonego budyniu o smaku waniliowym, choć to nie byłoby przez mistrzynię sernika zaaprobowane), 2 jajkami, nieco ponad połową szklanki cukru, dwoma łyżkami miodu i otartą skórą z cytryny. Masę serową wylewamy na podpieczony i nieco już ostygnięty, choć niekoniecznie zimy, spód. Pieczemy w 170 stopniach ok. 35 minut.

Ciocia pewnie powiedziałaby, że cukru lepiej mniej (za każdym razem gdy to mówi ma się wrażenie, że gdyby mogła, nie dałaby cukru wcale bo z bólem przyjmuje fakt, iż ciasto to jednak deser). wszak cukier szkodzi. I trzy razy upewniłaby się, czy masz ser aby na pewno z dobrego źródła, tj takiego, gdzie krowa pasła się z dala od drogi, rolnik doił ją czystymi rękami a gospodyni przygotowała go z sercem.

1 Comment

Add Yours
  1. 1
    K.C

    Fajnie się czyta o kimś kogo znasz. Oddałaś bardzo dokładnie charakter cioci „Gabrysi”. Co do przepisu to dziwi mnie taka mała ilość jajek. Ale skoro to mistrzyni sernika nie mnie dyskutować tylko spróbowac jej dorównac. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz