Kogel-mogel kręciła z rozmachem. Łyżka uderzała o kubek rytmicznie i głośno. Słychać było naprzemienne szybkie szurnięcie metalu o grube szkło a zaraz potem tępe uderzenie. To był moment, gdy rozpędzona łyżka swoją wypukłą częścią stykała się z powierzchnią naczynia. To był moment ważny – roztarciu ulegały wówczas drobinki cukru. Kogel-mogel spod miksera to nie to samo. Kogel-mogel robiony w wielkiej misce, w ilości cukierniczej, to już zupełnie inna historia. A ta historia jest o poczuciu bezpieczeństwa.
Myśli przy kręceniu kogla-mogla
Pomidorówka i gorzka żołądkowa
Była niedziela, ledwie 10 rano, gdy N. przyszła zapłakana do przyjaciółki. Mieszkały blisko siebie, na szczęście. To przydawało się o wiele częściej, niż tylko wtedy gdy trzeba było pożyczyć sukienkę lub pogadać przy kawie. To ratowało życie. Sklejało złamane serce, czasem łatało dziurę w portfelu przed wypłatą. Obie jedynaczki, bez bliskiej rodziny, w wielkim mieście. Nałogowo oglądały serial, w którym siła przyjaźni kobiet grała znacznie większą rolę, niż tytułowy seks.