Robiła muffinki milion razy i na milion sposobów. Jednak najlepsze muffinki na świecie udały się jej dopiero, gdy pojawił się ten, kto najbardziej na świecie ich zapragnął. Ktoś, dla kogo nie były kolejnym ciastkiem, ale pierwszym ciastkiem w życiu. Ktoś, kto dosłownie trząsł się widząc, jak mama wyciąga je z piekarnika. Ktoś, dla kogo jedna wciąż gorąca muffinka musiała lądować w zamrażarce, by jak najszybciej ostygnąć. Ktoś, kto nie umiejąc mówić, potrafił powiedzieć najwięcej, biorąc ciastko w obie rączki jak wiewiórka i dziękując za nie pisko-śmiechem.
Najlepsze muffinki na świecie
Jak ugotować jedną marchewkę?
Wyobraźcie sobie tylko – młoda mama-kucharka i pierwszy dzień rozszerzania diety półrocznego brzdąca, który do tej pory rósł dorodny jedynie na maminym mleku. Atmosfera podniosła jak przed wystrzeleniem rakiety w kosmos. Obrana i umyta marchewka od dziadków z pola, nie pryskana, dorodna i swojska, czeka na bobasa. Ma być pierwszym jedzeniem, które ukochany synuś weźmie w swoim pięknym miejmy nadzieję życiu do ust. Ma być jedzeniem obiecanym, pożywaniem dla ciała i ducha, ambrozją prawie. Bierze więc matka garnuszek, mały (bo po co duży, wszak marchewka tylko jedna, więcej on nie zje), nalewa przefiltrowanej uprzednio wody i gotuje. Bez soli, bez chemii, bez świadomości, jaka czeka ją porażka.