Tak samo jak uwielbiała gotować, tak samo nienawidziła po gotowaniu sprzątać. Z natury niecierpliwa i leniwa, stawiała na przepisy, które wymagają jednego garnka i 20 minut przygotowań. Ale dla przyjaciół robiła wyjątek. Oni bowiem zawsze domagali się jej słynnej tarty ze szpinakiem i pomidorkami. Zakasywała więc rękawy i zaczynała kompletować układankę smaków i faktur. Idealnie kruchy maślany spód uzupełniało maksymalnie serowe, wytrawne wnętrze. Kontrastowe kolory karmiły wszystkie zmysły, a ona… No cóż, wiedziała, że znów zapytają o przepis, a potem znów go zapomną albo zgubią, i będą o pisać – „Ej, ale jak ty to robisz, że tobie wychodzi taka dobra?” Ano robiła to tak…
Tarta dla przyjaciół
Zbyt poważne podejście do carbonary
Miał na imię Luigi i był najbardziej nietypowym Włochem jakiego znała. Nie był nieprzytomnie zakochany we własnej ojczyźnie, płynnie mówił po angielsku, chętnie uczył się kolejnych języków obcych i nie mieszkał z mamą. Ba – nie dość, że wyprowadził się z rodzinnego domu, to jeszcze bez żalu wyprowadził się w Włoch. Wybrał Wyspy Brytyjskie twierdząc, że tamtejsza pochmurna pogoda bardziej mu odpowiada niż południowy skwar. Lubił podróżować i smakować nowych rzeczy. Dziwak jak na włoskie standardy.