Lubiła ten moment, gdy inni w kuchni czegoś nie znali, a ona tak. Gdy nie wiedzieli, z czym to się je, a ona owszem. Gdy robili wielkie oczy: „Że co? Kluski żelazne? Nie jadłam. Ale co to, pewnie trudne?”, a ona z pobłażliwym ale uprzejmym uśmiechem mówiła: „Och, ja to znam od lat, a córka się zajada. Zwłaszcza do mięsa z sosem. To jest wpa-nia-łe. I robi się w pół godziny. Tylko niech pani te ziemniaki ręcznie na tarce zetrze. Inaczej nie wyjdą”.