Blog

Zaręczyny, czyli o rybie w domowych pieleszach

Przygotowywał się do tego dnia długo, choć pewnie znacznie krócej niż wyobrażała to sobie ona. Ona scenariusze tego wieczora (tak to przecież musiał być wieczór) rozważała już od dawna i na wszelki wypadek zawsze była przygotowana – ubrana lepiej niż zwykle i z paznokciami świeżo pomalowanymi na stonowany, uniwersalny kolor. Tak też było w tę środę, na którą on zapowiedział samodzielnie zrobioną kolację i zasugerował, by ona nieco później niż zwykle wróciła z pracy. Poprosił też ją o podpowiedź, co mógłby ugotować, by było lekkie, wytworne ale jednocześnie proste.