Szacunku do jabłek nauczył K. dziadek Marian. W swoim niewielkim ogrodzie zbierał każdy, dosłownie każdy, owoc, który spadł z drzewa. Dawał drugie życie potłuczonym i odbitym jabłkom, robiąc z nich kompoty i dżemy. Nawet robaczywki obierał, kroił na cząstki i układał na talerzykach, zachęcając do ich jedzenia wszystkich domowników. Talerzyki z jabłkami leżały potem w ogromnej ilości w całym domu, a babcia wściekała się, gdy zaczynały latać nad nimi muszki owocówki.