Na początku lat 60. XX w., pewnej młodej Włoszce, mieszkającej w Treviso niedaleko Wenecji, podczas trudnego połogu i karmienia sił dodał deser, na który składały się surowe żółtka jaj utarte z cukrem (po włosku to sbatudin, dla nas to po prostu kogel mogel), dobra mocna kawa i lekko słodkie biszkopty. Zrobiła go dla niej teściowa wierząc, że świeżo upieczonej mamie zapewni więcej mleka i sił witalnych. Los chciał, że matka karmiąca, była przy okazji kucharką, a po powrocie do pracy wraz z kolegą po fachu wymyśliła deser – namoczone w kawie biszkopty przełożone kremem na bazie żółtek i cukru oraz mascarpone. W oryginalnym przepisie nie było alkoholu. Miał być prosty i dostępny dla wszystkich – matek karmiących, dzieci i dorosłych. Tak powstał najsłynniejszych włoski deser – tiramisu.